Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2008

Jak to było z tymi chlebami i rybami

W Ewangeliach opisujących cudowne nakarmienie słuchaczy poprzez rozmnożenie chleba i ryb zastanowił mnie jeden aspekt całej opowieści. Święty Jan pisze, że Jezus polecił apostołom przynieść chleby i ryby, o których powiedzieli Mu, że ma je jakiś chłopiec. I apostołowie przynieśli. No dobrze, myślę sobie, ale jak to "przynieśli"? Tak prosto, podeszli do tego chłopca, sięgnęli do jego koszyka, wzięli chleby i ryby i już? I zanieśli Mistrzowi? A co na to ten chłopiec? Przecież to były jego dobra, on też był z całym tłumem od rana na tym polu i też był głodny, a te chleby i ryby to było wszystko co miał do jedzenia. Wyobrażam sobie taką sytuację np na jakimś dużym zgromadzeniu odbywającym się z obojętnie jakiego powodu. Nagle, ni stąd ni z owąd, podchodzą do mnie porządkowi i żądają bym oddał im moją kanapkę, którą ze sobą przyniosłem. Przecież bym się opierał. Gdyby ci hipotetyczni porządkowi nawet powiedzieli mi: "daj te kanapki bo szef je potrzebuje" to też bym nie u